Burgenland jest z pewnością najmniej znanym wśród Polaków krajem związkowym Austrii. I chociaż nie ma tu wysokich alpejskich szczytów ani dużych miast, warto się tym regionem zainteresować.
To kraj specyficzny pod każdym względem. Chociażby dlatego, że w odróżnieniu od przeważnie górskiej reszty kraju, Burgenland jest równinny niczym Holandia. Co prawda również tutaj znajdziemy góry (m. in. niewielkie Góry Litawskie), ale są to jedynie alpejskie przedgórza, nie do porównania ze skalistymi szczytami w Tyrolu czy Karyntii.
Łagodne alpejskie wzgórza nie pozwalają na uprawianie narciarstwa, ale mają inną zaletę. Burgenlandzkie stoki i równiny tworzą idealne warunki dla uprawiania winorośli. A burgenlandzkie wino jest wręcz wyśmienite i przy tym niedrogie – butelkę dobrego trunku można kupić już za 2 euro, przy czym najlepiej jest kupować bezpośrednio od winiarza. Winiarskie tradycje tego regionu to jeden z najważniejszych elementów burgenlandzkiej kultury – tradycyjna degustacja wina w austriackiej gospodzie czy festiwale wina to obowiązkowy element wizyty do tego regionu.
Burgenland jest najbardziej na wschód wysuniętym i zarazem najbiedniejszym landem Austrii – coś jak byłe NRD w Niemczech. Podobnie jak wschodnie Niemcy, ta część Austrii również znajdowała się po wojnie w strefie wpływów radzieckich, choć zaledwie 10 lat. Po II wojnie światowej Burgenland wraz Dolną Austrią oraz częścią Górnej Austrii i Wiednia należał do radzieckiej strefy okupacyjnej, co tutejsi mieszkańcy nie wspominają zbyt dobrze – sowieccy gospodarze totalnie wyeksploatowali i rozgrabili te tereny. Okupacja Austrii przez ZSRR, Francję, Brytanię i USA skończyła się wraz z podpisaniem umowy państwowej w 1955 roku.
Burgenland jest najmłodszym krajem związkowym. Do Austrii przyłączono go dopiero po pierwszej wojnie światowej, w wyniku Traktatu z Trianon – wcześniej ten teren był częścią Węgier. Jeszcze długo po tym fakcie Burgenland zamieszkiwali głównie Węgrzy i przedstawiciele innych narodów (np. Chorwaci), a Austriacy byli w mniejszości, jednak z czasem ludność kraju się zasymilowała. Dziś praktycznie wszyscy mówią tu po niemiecku, jednak odrębność Burgenlandu od reszty Austrii jest tu bardzo wyraźnie odczuwalna. Dodatkowo wzrosła ona po wejściu Słowacji i Węgier do Unii Europejskiej, od kiedy to przygraniczne wioski są masowo „kolonizowane” przez przybyszów z tych sąsiednich krajów.
Burgenland powstał w sposób sztuczny i ma specyficzne granice. Jest to wąski i długi pasek terenu, o szerokości zaledwie 20-30 km (w najwęższym miejscu zaledwie kilka km), ciągnący się wzdłuż całej wschodniej granicy kraju, od Bratysławy po Słowenię. Jest bardzo słabo zaludniony – stolica kraju, Eisenstadt, ma zaledwie 14 tysięcy mieszkańców! Z tego względu Eisenstadt nie jest wcale żadnym punktem odniesienia dla mieszkańców tego kraju: o wiele silniejsze są tu związki z Wiedniem, a nawet dużymi miastami w sąsiednich krajach (Bratysława, Sopron, Gyor). Mimo to, dzięki swojemu stołecznemu statusowi Eisenstadt wydaje się być miastem większym i bardziej „wielkomiejskim”, niż jest w rzeczywistości. Przebywając w centrum Eisenstadt i spoglądając na tutejsze okazałe (jak na miasto tej wielkości) biurowce, budynki rządowe i dość spory ruch uliczny, można odnieść wrażenie, że jesteśmy w mieście co najmniej 50-80- tysięcznym.
Najliczniejszą mniejszością narodową w Burgenlandzie są… Chorwaci. Nikogo nie dziwią tu podwójne, niemiecko-chorwackie nazwy miejscowości, Chorwaci mają swoje audycje radiowe, szkoły i festiwale kulturalne. Wynika to ze skomplikowanych losów narodu chorwackiego, który kilka wieków temu przeżył falę potężnych migracji. Stąd też liczne społeczności chorwackie lub ślady chorwackiej kultury do dziś można spotkać w Austrii, na Węgrzech, Słowacji, a nawet na Ukrainie.
Podczas Zimnej Wojny Burgenland odegrał ogromną rolę jako brama do świata zachodniego dla uciekinierów zza pobliskiej żelaznej kurtyny. Również wielu Polaków wyemigrowało na Zachód właśnie przez granicę węgiersko-austriacką, która jako jedyna była nieco uchylona. Ogromnym echem obiło się też kilka przypadków spektakularnych ucieczek Węgrów do Burgenlandu (m. in. po skutym lodem Jeziorze Nezyderskim).
Największą atrakcją Burgenlandu jest z pewnością ogromne niczym morze Jezioro Nezyderskie (Neusiedler See), położone 30 km na południe od Bratysławy i Gór Hainburskich. To jezioro nie bez powodu jest nazywane „austriackim Balatonem”. Jezioro Nezyderskie jest jedynym w Europie jeziorem stepowym, czyli bezodpływowym, nieco zasolonym, jednym słowem jest to takie Morze Kaspijskie w miniaturze. Neusiedler See jest bardzo płytkie (a przez to ciepłe), w najgłębszym miejscu ma zaledwie 2,5 metra. Jest to raj dla wielbicieli windsurfingu i żeglarstwa ze względu na świetne warunki wiatrowe i wspomnianą już płytkość.
W porównaniu z alpejską częścią Austrii Burgenland może wydawać się nieco monotonny – ot wielka równina usiana wiatrakami, jak żywo przypominająca Holandię. Jest to jednak kraj bardzo sympatyczny, ze świetnymi warunkami dla turystyki rowerowej i wartymi uwagi tradycjami winiarskimi. Jeżeli planują Państwo w sezonie wiosenno-letnim lub wczesną jesienią kilkudniowy wypad do Wiednia, Bratysławy lub w Karpaty Austriackie, nie sposób nie wybrać się przy okazji przynajmniej na jednodniową wycieczkę w te strony, nad brzeg ogromnego i intrygującego jeziora Neusiedler See. Warto wybrać się na wycieczkę rowerową z Hainburga do nadjeziornej miejscowości wypoczynkowej Neusiedl am See, podziwiając po drodze typowe dla Burgenlandu elementy krajobrazu: wiatraki, winnice oraz widniejące na horyzoncie łagodne stoki Gór Hainburskich i Litawskich. Taka wycieczka to ok. 60-70 km tam i z powrotem, po raczej płaskim terenie, w całości po świetnie przygotowanych ścieżkach rowerowych.
Jakub Łoginow