Miarą rozwoju gospodarczego nie są same wskaźniki PKB, przeładunków i zysków, ale to, na ile wypracowane bogactwo przekłada się na dobrobyt społeczeństwa, ochronę przyrody, wysoki komfort życia w czystym i przyjemnym otoczeniu oraz zdolność do bezproblemowego sąsiedztwa czystego i nowoczesnego portu, czystego i nowoczesnego przemysłu z obszarem chronionym (w tym parkiem narodowym) nie ograniczającym potrzeb mieszkających tam ludzi. To oczywisty standard w państwach cywilizowanych: w Niemczech, Danii i Austrii (żegluga środlądowa na Dunaju i Park Narodowy Donauauen). Czy do takich standardów dorośliśmy w Polsce, w Gdańsku, a może Gdańskowi bliżej do standardów z bliższej niż Niemcy, bo odległej o 100 km Rosji? Plany ekspansji portu oraz prace nad planem ogólnym dla Gdańska to doskonały moment, by rozpocząć taką dyskusję, w tym również rozważyć powstanie Parku Narodowego Ujścia Wisły, na wzór analogicznego parku który powstaje na Dolnej Odrze jako rekompensata przyrodnicza dla ekspansji tamtejszych portów Szczecin-Świnoujście.
Obszary delty Wisły od Stogów przez Górki Zachodnie, Sobieszewo, Świbno po Mierzeję Wiślaną to przyrodniczy i turystyczny ewenement, o którym rozpisują się media w całej Europie. Zazwyczaj zdziwienie jest jedno: dlaczego tam jeszcze nie ma parku narodowego. Przecież jest Woliński Park Narodowy (w bezpośrednim sąsiedztwie dużego portu w Świnoujściu – i jakoś nie przeszkadza to w jego rozbudowie), jest też Słowiński Park Narodowy. I… i to by było na tyle. Zaledwie dwa morskie parki narodowe w tak ogromnym i dumnym państwie z takimi aspiracjami to raczej powód do wstydu, a nie do chluby. Walory przyrodnicze i bioróżnorodność ekosystemów ujścia Wisły nie są w niczym zasadniczo niższe, niż Wyspy Wolin czy okolic Łeby. W obu przypadkach park narodowy nie ogranicza życia mieszkańcom, wręcz przeciwnie – generuje miejsca pracy w turystyce i usługach, ale w sposób zrównoważony: na sąsiedztwie parku narodowego korzystają w dużej mierze zwykli właściciele domów i małych pensjonatów, a niekoniecznie patodeweloperka z Warszawy transferująca zyski poza Wybrzeże, jak na obszarach niechronionych przed presją deweloperską.
To samo zresztą można powiedzieć o górskich parkach narodowych. Czy mieszkańcy Podhala są biedni i ktoś ich ogranicza z powodu sąsiedztwa Tatrzańskiego Parku Narodowego? Nie, to kura znosząca złote jajka. Biznes i korzyści dla mieszkańców.
Dzisiejsze parki narodowe są stopniowalne, dziś już nikt nie powołałby nowego parku narodowego w sposób, jak robiono to w PRL: z totalnymi zakazami poruszania się poza szlakiem i ograniczeniami dla miejscowej ludności. Owszem, najcenniejsze obszary parku byłyby chronione metodami ochrony ścisłej – ale już są: to rezerwaty Ptasi Raj i Mewia Łacha. Na wydmy i tak nie wolno wchodzić poza oficjalnymi wejściami, ze względu na ich ochronę techniczną. W lesie (poza najcenniejszymi obszarami) nadal można byłoby swobodnie spacerować poza szlakiem, zbierać grzyby i runo leśne. Mieszkańcy nadal mogliby wybudować sobie domek lub mały pensjonat na swojej działce w granicach parku narodowego – ale nie mógłby tego zrobić warszawski deweloper stawiając pato-klocka niszczącego otoczenie, z zyskami transferowanymi do Warszawy lub Dubaju i zerowymi korzyściami dla lokalnej społeczności.
Po co zatem park narodowy? Z przyrodniczego punktu widzenia – dla ochrony lasu przed wycinką, ochrony ekosystemów i szlaków migracji zwierząt. A jest ich sporo – łosie, cenne gatunki ptaków, na morzu – foki.
Czytając ten felieton ktoś mógłby powiedzieć: nie no, napisał go nawiedzony ekolog. Nic bardziej błędnego – autorem jest dziennikarz morski i ekspert od austriackich i niemieckich rozwiązań transportowych, który od lat działa na rzecz ich wdrożenia w Polsce, w tym w miastach portowych. W poprzednich felietonach morskich apelowałem o rozwój żeglugi śródlądowej łączącej Port Gdańsk z zapleczem (celem zmniejszenia transportu drogowego) oraz od niezabudowywanie cennych terenów portowych nad Martwą Wisłą zwykłą spekulacyjną deweloperką. Od 20 lat aktywnie działam na rzecz rozwoju przeładunków w Porcie Gdańsk i innych polskich portach morskich poprzez rozwój współpracy polskiej branży morskiej z jej zagranicznym zapleczem – zwłaszcza ze Słowacją i Ukrainą. Niezmiennie cieszy mnie ekspansja Portu Gdańsk w morze, w tym związana z rozwojem terminali kontenerowych oraz morskiej energetyki wiatrowej.
I właśnie z tego proportowego punktu widzenia uważam, że rekompensata przyrodnicza dla tej ekspansji miasta i portu jest konieczna – nie tylko z powodu ochrony przyrody i krajobrazu, ale przede wszystkim komfortu życia mieszkańców Trójmiasta i okolic. Przeładunki w portach rozwijamy po coś – by się bogacić, by powstawały dla nas nowe atrakcyjne miejsca pracy i wpływy z podatków, a w konsekwencji by nam się po prostu zamożniej, przyjemniej, bardziej komfortowo żyło. A nie po to, by przeładunki sobie rosły bez korzyści dla nas – osób pracujących w branży morskiej i żyjących w tym mieście.
Niestety, obecny model w którym gospodarka morska jest zarządzana z Warszawy i tam są transferowane korzyści, a w Gdańsku pozostają koszty i niższy komfort życia, nie sprzyja podejmowaniu racjonalnych decyzji. W efekcie za kilka lat my, pracownicy i menedżerowie branży morskiej możemy się obudzić w sytuacji, gdy branża co prawda będzie rosła, zyski trafią do Warszawy, ale my sami nic z tego nie będziemy mieli – poza rosnącymi korkami w mieście w którym żyjemy i totalnie zabudowaną całą okolicą. Czy po to staramy się robić karierę w branży morskiej, by finalnie życie w Trójmieście stało się nie do zniesienia i jedynym racjonalnym wyborem byłaby ucieczka do Warszawy, Włoch lub Hiszpanii? Bez rekompensaty przyrodniczej, czyli pozostawienia pewnych terenów nadmorskich niezabudowanych lub zabudowanych o niskiej intensywności, tak niestety będzie.
Zarządzanie miastem, portem, okolicą to sztuka uwzględniania całej mozaiki potrzeb i branż, a nie tylko branżowego patrzenia w jedną stronę. To akurat każdy potrafi i do takiego jednostronnego, stereotypowego przepychania własnych racji nie potrzeba żadnych zdolności menedżerskich ani wiedzy merytorycznej. Dotyczy to również gdańskich planistów miejskich oraz radnych miasta Gdańska, którzy powinni się wykazać dużą otwartością na łączenie zabudowy tam gdzie jest to konieczne z odwagą powołania parku narodowego tam, gdzie to możliwe. Tylko czy mamy w Gdańsku tak kompetentnych ludzi, którzy będą potrafili to zrobić?
Przykładem takiego kompromisu niech będzie Hainburg an der Donau i tamtejszy Park Narodowy Donauauen – Dunajskie Łęgi. Park narodowy – a nie krajobrazowy. Między Wiedniem a Bratysławą. Na rzece, na której odbywa się normalna, intensywna żegluga śródlądowa, a tuż obok są dwa potężne porty: Bratysława i Wiedeń. Park narodowy rozciąga się od Bratysławy do Wiednia i częściowo leży w granicach austriackiej stolicy. Czy rozwój Wiednia ucierpiał przez obecność parku narodowego na terenie miasta? Sami Państwo odpowiedzcie sobie na to pytanie.
I co, da się? Park narodowy nie ogranicza ani branży żeglugowej (a więc w sumie też branży morskiej, z którą Dunaj jest ściśle związany), ani zwykłych mieszkańców Hainburga, Bad Deutsch-Altenburga i Wolfshtal, ani rozwoju Wiednia, ani aglomeracji sąsiedniej Bratysławy, gdzie z kolei nad Dunajem i Morawą również w samym centrum miasta także znajdują się chronione lasy łęgowe. Wręcz przeciwnie – te odważne działania planistyczne zapewniły Wiedniowi i regionowi Bratysławsko-Hainburskiemu dynamiczny rozwój właśnie dlatego, że są to miejsca ciekawe i przyjazne do życia, a więc przyciągające menedżerów, specjalistów i globalny kapitał.
Gdańsk mógłby stać się pierwszą polską metropolią i drugą po Wiedniu w naszej części świata, która ma park narodowy w swoich granicach. To byłoby niezwykłym impulsem rozwojowym i promocyjnym dla Gdańska, jako miasta światowej klasy, łączącego w sobie nowoczesny przemysł portowy i ochronę przyrody. Czy jesteśmy gotowi na to, by skorzystać z tej szansy? Odpowiedzi powinni udzielić pracownicy Biura Rozwoju Gdańska, miejscy radni oraz wiceprezydenci: czy chcemy być bardziej jak Wiedeń, czy jak pobliski Kaliningrad.
Jakub Łoginow
Bądź na bieżąco z felietonami morskimi dołączając lub obserwując moje kanały w mediach społecznościowych:
@jakubloginow.bsky.social on Bluesky
Kuba Łoginow (@KubaLoginow) / X
Port Europa Trójmiasto – Facebook
Grupa Port Europa Trójmiasto | Facebook
Czytaj też: