Kilka dni temu ukazała się dawno zapowiadana publikacja „Bałtyk przez cały rok. Jak wydłużyć sezon turystyczny i przyciągnąć gości ze Słowacji i Czech”. Ebook jest odpowiedzią na nowe zjawisko – modę na polski Bałtyk wśród Czechów i Słowaków, a także na rosnące niezadowolenie wielu mieszkańców i turystów dotychczasowym modelem turystyki w Trójmieście i na Pomorzu. Przedmiotem krytyki są „paragony grozy” będące efektem krótkiego sezonu („w dwa miesiące musimy zarobić na cały rok, dlatego jest tak drogo”) oraz próby zabudowy w niezrównoważony sposób cennych przyrodniczo terenów – zwłaszcza Wyspy Sobieszewskiej i cyplu Helskiego. W publikacji pokazuję na konkretnych przykładach podpartych 20-letnim doświadczeniem, że można inaczej, że można rozwijać turystykę całoroczną, z poszanowaniem przyrody i mieszkańców, ale trzeba podjąć pewien wysiłek (praca nad nowymi kanałami marketingu, w tym w języku słowackim, niemieckim), zamiast kopiowania utartych wzorców. Adresatami ebooka jest także Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna, lokalne organizacje turystyczne oraz samorządy WSZYSTKICH gmin nadmorskich (w tym Gdańska, Gdyni, Jastarni, Kołobrzegu), zatem w tym artykule postaram się wytłumaczyć, dlaczego zmiany są potrzebne i jakich zmian oczekuję od organizacji turystycznych i samorządów.
Nie, nie robiliście tego źle. Po prostu zmieniły się realia i powstał ChatGPT, co wymusza nowy marketing turystyczny gmin nadmorskich. Cały marketing trzeba zrobić od początku
Po lekturze tak napisanego wstępu, osoby odpowiedzialne za turystykę w samorządach i organizacjach turystycznych mogą wpaść w nieuzasadniony popłoch. „Ocho, będą nas krytykować, trzeba się bronić”. Nic z tych rzeczy. Na wstępie chciałbym Państwa uspokoić – ten tekst i moje propozycje nie są krytyką waszych dotychczasowych działań, nie są podważaniem waszych kompetencji ani zasług. Przeciwnie, oceniam je jako w pełni profesjonalne, kompetentne i rzetelne i jestem pełen uznania za wieloletnią praktykę zawodową i osiągnięcia.
Skoro jest tak dobrze i wszystko było robione w pełni profesjonalnie, to dlaczego coś trzeba zmieniać? Odpowiedź jest prosta – bo w sposób diametralny zmieniły się realia, dosłownie rok temu, a w niektórych przypadkach zmienią się od grudnia 2025. Pojawiła się nowa rzeczywistość, a nowa rzeczywistość wymaga nowego podejścia.
Po pierwsze – rewolucja AI. Jeszcze w 2022 roku o Chat GPT i innych narzędziach AI (np. Gemini) nikt nie słyszał, a dziś jest to już powszechne narzędzie poszukiwania informacji, które zastępuje wyszukiwarkę Google, Booking.com czy Facebooka. Do tej pory rola własnych stron www w językach narodowych z każdym rokiem malała, bo ruch przenosił się do Booking.com i innych serwisów. Powszechność translatorów sprawiała, że „wystarczyła” tylko polska i angielska wersja strony danego hotelu, miejscowości turystycznej i lokalnej organizacji turystycznej, a potencjalny gość w razie potrzeby i braku znajomości angielskiego przetłumaczył to sobie translatorem na dowolny język ojczysty. Właściciele mniejszych pensjonatów, apartamentów i kwater prywatnych w ogóle rezygnowali często z własnej strony www, bo wystarczyła im obecność w systemach rezerwacyjnych typu Booking.com czy Nocowanie.pl oraz na Fejsie. Ci którzy mieli własne strony www, mają je w szczątkowej formie i tylko po polsku, lub ewentualnie po polsku i angielsku. Nawet wersja niemiecka, wydawałoby się oczywista, pozostała już tylko na stronach obiektów w Zachodniopomorskim, bo już między Ustką a Krynicą Morską nawet z języka niemieckiego rezygnowano, nie mówiąc już o osobnych wersjach w języku słowackim, węgierskim czy szwedzkim. Po co, skoro zagraniczny klient i tak szukał noclegu na Bookingu, a tam system automatycznie tłumaczy ofertę na język danego użytkownika.
Wraz z nadejściem AI to wszystko do czego branża się przyzwyczaiła przez ostatnie 20 lat i co uważa za podstawę profesjonalizmu można wyrzucić do kosza. Owszem, klienci nadal będą rezerwować nocleg na Bookingu, ale nie tylko. Słowak szukający noclegu nad Bałtykiem otworzy Chat GPT i w swoim języku, prostymi naturalnymi słowami wpisuje opis swoich oczekiwań co do wyjazdu, w taki oto sposób: „Hľadám zaujímavé a lacné miesto na jesenný oddych nad Baltom v Poľsku, Nemecku alebo v pobaltských štátoch. Má sa dať jednoducho dopraviť verejnou dopravou z Popradu, môže byť aj s prestupmi. Má to byť malý alebo stredný hotel, penzión alebo privat, do 2 km od mora, v mestečku kde je čo robiť aj keď prší. Aké zariadenia odporúčaš? Nápis tie, ktoré ponúkajú aj zaujímavé spôsoby trávenia času aktívne – beh, kolieskové korčule, pochody lesom a pri mori, návšteva historických pamiatok” (tekst w języku słowackim celowo z przypadkowymi błędami, na przykład Nápis a powinno być napíš – tak właśnie wygląda nowa rzeczywistość AI, ludzie robią błędy lub piszą gwarą a chat to i tak uwzględnia). A Chat GPT w ciągu sekundy przygotowuje odpowiedź na podstawie zassanych materiałów źródłowych z Internetu – UWAGA – przede wszystkim napisanych w JĘZYKU SŁOWACKIM.
A zatem okazuje się, że jeżeli ktoś (hotel, właściciel apartamentu, Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna, Sopocka Organizacja Turystyczna) zadbał o stworzenie i publikację w sieci wartościowych treści w języku słowackim, to posłużą one Chatowi GPT do stworzenia odpowiedzi na takie pytania. Jeżeli nie – to ten hotelarz, właściciel apartamentu, pensjonatu, kwatery, to miasto nadmorskie, na tym rynku po prostu nie istnieje. Chat GPT zassie ze słowackojęzycznego internetu te publikacje o wypoczynku nad Bałtykiem, które znajdzie – może będzie to słowackojęzyczna reklama niemieckiego Heringsdorfu i pięknych kredowych kifów na wyspie Rugia, może litewskiej Nidy i Kłajpedy, skoro Polacy nie chcą. I nie ważne, że przez ostatnie 20 lat było inaczej, teraz są nowe realia.
Brzmi znajomo? Przeżywamy teraz dokładnie tę samą zmianę, jak ta sprzed 25 lat, gdy z dnia na dzień przestały mieć znaczenie internetowe katalogi (kto je jeszcze pamięta), bo pojawiła się wyszukiwarka Google i pozamiatała wszystko. Tak, do 2000 roku korzystanie z Internetu opierało się na katalogach stron www, w ten sposób powstała m.in. Wirtualna Polska, właśnie jako katalog wartościowych stron. Dziś przeżywamy to samo, tylko inaczej. Chat GPT i inne narzędzia sztucznej inteligencji całkowicie zmieniają filozofię wyszukiwania informacji czy podejścia konsumenta do procesu dochodzenia do decyzji o zakupie lub wakacjach. A podstawą skutecznego marketingu znów staje się wartościowa strona www, najlepiej taka z kilkoma wysokiej jakości wersjami językowymi, każda z nich dedykowana specyfice danego rynku – a więc nie automatyczne tłumaczenie polskiej wersji.
Kolejna rewolucja – moda na polski Bałtyk, samoloty Poprad-Gdańsk i Pendolino ze słowackiej granicy do Gdyni od grudnia 2025
Kolejny powód, by na nowo zdefiniować marketing turystyczny Pomorza, to moda na polski Bałtyk wśród Słowaków i Czechów. Nieskromnie dodam, że jest to moda zapoczątkowana w dużej mierze przeze mnie – zwykłego chłopaka z Polski, który nauczył się podczas studiów na Akademii Morskiej w Gdyni języka słowackiego jako obcego, postanowił związać swoją karierę zawodową ze Słowacją i współpracą polsko-słowacką i został dziennikarzem najważniejszych słowackich mediów. Brzmi jak spełnienie marzeń? Owszem.
W przyszłym roku minie okrągłe 10 lat, odkąd pracuję jako polski korespondent wpływowego i opiniotwórczego Dennika N, czyli jednego z top-5 mediów Słowacji. Gdy zaczynałem w 2016 roku, Słowacy nie mieli pojęcia o Polsce, z wyjątkiem negatywnych stereotypów o rzekomo bardzo biednym kraju (tak o nas myśleli) i krótkich wycieczek zakupowych na pogranicze – do Nowego Targu i Jabłonki. Polska kojarzyła im się ze stanem wojennym, pustymi półkami i generałem Jaruzelskim (serio, jeszcze w 2016 roku!). Znaczna część Słowaków ze zdziwieniem reagowała na wzmiankę, że Polska w ogóle leży nad jakimś morzem. Nie żeby nie znali mapy Europy, ale po prostu nie kojarzyli – tak jak wielu Polaków nie zastanawia się nad tym, że Słowacja leży nad Dunajem, albo gdzie konkretnie na mapie Słowacji jest Nitra. Byłem pierwszym dziennikarzem słowackich mediów, który specjalizował się w tematyce polskiej – przez te prawie 10 lat tydzień po tygodniu Słowacy czytali moje teksty o polskich wydarzeniach politycznych, realiach, gospodarce, społeczeństwie, kulturze i turystyce właśnie. Jako pierwszy dziennikarz słowackich mediów dosłownie bombardowałem Słowaków artykułami turystycznymi o Północnej Polsce, która była w 2016 roku totalną abstrakcją – coś jak pogranicze łotewsko-estońskie dla Polaków. Najpierw Gdańsk, Sopot, Gdynia, Hel, potem teksty o Ustce, Kołobrzegu, Mazurach, Elblągu, Malborku, Morągu, Łebie, Świnoujściu, Wyspie Sobieszewskiej, Żuławach, znowu o Gdańsku, znowu o Gdyni, a nawet osobny tekst o gdyńskim Maximie i piosence Lady Pank. Sukcesem sprzedażowym okazał się też mój ebook „Poľsko a polstina pre Slovakov” z 2021 roku, czyli samouczek języka polskiego połączony z krótkim przewodnikiem po Polsce Północnej – właśnie z przekory specjalnie Północnej, tej nadbałtyckiej, tej nieznanej Słowakom.
Wiele z tych tekstów było też tłumaczonych na język czeski i ukazały się w czeskim Deniku N, bliźniaczym dzienniku należącym do tego samego słowackiego właściciela. A część została przetłumaczona na język węgierski i ukazała się w węgierskim dzienniku Napunk. To jedno z niewielu niezależnych mediów w orbanowskich Węgrzech, stworzone jako węgierska wersja słowackiego Dennika N.
Dziś temat Polski i Bałtyku w ślad za mną podchwycili też inni słowaccy i czescy dziennikarze, temat trafił do mainstreamu. Pojawiły się nowe inwestycje transportowe – wygodne autostrady i drogi ekspresowe z czeskiej i słowackiej granicy do Gdańska, Ustki, Kołobrzegu i Świnoujścia oraz samorządowe autobusy transgraniczne (kolejny mój projekt), którymi Słowacy nareszcie mogą dojechać ze swojej strony Tatr do Zakopanego i Krynicy-Zdrój. A tam przesiadają się na bezpośredni pociąg Intercity wprost do Gdyni. Pojawiły się polsko-słowackie połączenia Flixbusa, których wcześniej nie było (np. Koszyce – Preszów – Poprad – Kraków – a tam już przesiadka na pociąg do Gdyni lub Kołobrzegu lub Świnoujścia). Po latach, w końcu da się w dogodny sposób dojechać ze Słowacji i Czech nad polski Bałtyk. A zatem DOPIERO TERAZ jest sens prowadzić marketing polskiego Bałtyku w języku słowackim i czeskim na dużą skalę. To nie jest błąd ani zaniedbanie PROT i innych organizacji turystycznych oraz samorządów, że wcześniej tego nie robili – jeszcze w roku 2023 to nie miało większego sensu biznesowego, chociaż właśnie rok 2023 i 2024 był przełomowy. Teraz ma, właśnie dziś jest ten odpowiedni czas.
A następny kamień milowy nadejdzie z końcem grudnia 2025. Z dniem 25 grudnia ruszają samoloty Poprad-Gdańsk, które są szansą na masowy napływ słowackich turystów nad polski Bałtyk zimą. No ale samo się nie zrobi, jeżeli PROT, miasto Gdynia, Sopocka Organizacja Turystyczna i Gmina Jastarnia się do tego nie przygotują, nie zrobią słowackich wersji językowych, nie nawiążą współpracy z ekspertami. W grudniu rusza też Pendolino Zakopane-Gdynia, co również jest dedykowane Słowakom. Dzięki autobusom transgranicznym Słowacy mogą w końcu dojechać ze Starego Smokowca do Zakopanego za 17 złotych i w Zakopanem wsiądą w Pendolino, które za 7 godzin zawiezie ich do nas nad morze. O szczegółach, jak to wykorzystać i jak docierać do słowackich i czeskich turystów, piszę szczegółowo w mojej książce. Zapraszam zatem do lektury, a po niej – do szerokiej debaty, co należy zmienić w pomorskiej polityce turystycznej, by płynnie wejść w nowe realia, które z każdym miesiącem są inne, bardziej odmienne od tego do czego się przyzwyczailiśmy.
Jakub Łoginow
Książkę można kupić w formie elektronicznej w formacie epub, mobi i pdf na stronie księgarni internetowej Ebookpoint pod linkiem:
https://ebookpoint.pl/view/8594E/ksiazki/baltyk-przez-caly-rok-jak-wydluzyc-sezon-turystyczny-i-przyciagnac-gosci-ze-slowacji-i-czech-jakub-loginow,s_02kq.htm#format/e
Zapraszam też do nowej grupy Bałtyk przez cały rok. Jak wydłużyć sezon dzięki Słowakom i Czechom | Facebook
