Prywatny biznes dostrzega Słowację, PKP Intercity i Ministerstwo wciąż nie. Skąd się bierze słowakofobia polskiej branży transportu publicznego? [OPINIA]

Od lat o to zabiegała Inicjatywa obywatelska Polska-Słowacja-autobusy, w końcu to się realizuje – od 25 grudnia wracają samoloty z Gdańska do Popradu. Wcześniej potencjał komercyjnych połączeń ze wschodnią Słowacją (Poprad, Preszów, Bardejów, Koszyce) dostrzegł prywatny Flixbus. Nic dziwnego – Polacy lubią Słowację, chcą tam jeździć i nie bez powodu apelują o połączenia autobusowe, kolejowe i lotnicze. Nikt nam nie może zarzucić, że to mrzonki, że nie będzie frekwencji – autobusy Flixbusa jeżdżą pełne, samoloty Gdańsk-Poprad też mają się spinać biznesowo. Dlaczego zatem polskie instytucje PAŃSTWOWE i elity branży transportu publicznego są tak uparte w swojej niechęci do uruchamiania POCIĄGÓW na Słowację, skoro „prywaciarze” potwierdzają, że to dobry i potrzebny kierunek?

Wątek pomijania i lekceważenia Słowacji – przy równoczesnym uwielbieniu dla Republiki Czeskiej poruszałem w ramach Inicjatywy obywatelskiej Polska-Słowacja-autobusy i portalu Port Europa nie raz. Schemat od kilkunastu lat jest ten sam: Słowacy apelują o pociągi do Polski, Polacy apelują o pociągi na Słowację, piszemy petycję, organizujemy kampanie społeczne – a ze strony polskich urzędników i decydentów jest niechęć, blokada. Nie mówię tylko o moich inicjatywach, takich jak działania na rzecz codziennych całorocznych pociągów Muszyna-Poprad, pociągów Gdynia – Koszyce, Gdynia – Poprad, Kraków – Koszyce – Budapeszt, Kraków – Koszyce – Użhorod czy Wrocław/Katowice/Bielsko-Biała – Żylina – Liptowski Mikulasz – Koszyce. O podobne polsko-słowackie pociągi od lat apelują również zasłużeni dla branży eksperci, samorządowcy i społecznicy: Karol Trammer, Jerzy Zuba, Wojciech Zając (Jasło), Artur Królikowski, Jan Golba, Adam Filar, Karol Gajdzik, a także znani politycy – w tym posłanka Paulina Matysiak. Gdyby to były tylko starania jednej osoby lub jednego środowiska – ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko pojedyncza inicjatywa i głos wołającego na puszczy. Ale tak nie jest, to wychodzi od różnych środowisk, o różnych poglądach – i nic, blokada ze strony Warszawy, brak zainteresowania i aktywnego wsparcia ze strony wpływowych ekspertów transportu publicznego, takich jak Piotr Malepszak czy Piotr Rachwalski, zapatrzonych w Czechy, nie dostrzegających Słowacji.

Ktoś powie – winna jest sama Słowacja, która zaniedbała swoją kolej i której rzekomo nie zależy na pociągach do Polski. Ale właśnie nie! O pociągi Budapeszt – Koszyce – Kraków od lat apeluje właśnie słowackie Ministerstwo Transportu, a polska strona to odrzuca. Ministerstwo chce to połączenie wykorzystać jako argument dla ubiegania się o środki na modernizację zaniedbanego odcinka Preszów – Plavec i Poprad – Plavec. Owszem, słowacka kolej jest zaniedbana – ale pasażerowie chcą jeździć póki co również po tych zaniedbanych odcinkach, może i wolniej i dłużej, ale w ogóle jeździć. Ja sam, jako ekspert od lat zaangażowany w temat polsko-słowackich połączeń transgranicznych, od lat wyrażam chęć uczestnictwa w polsko-słowackich komisjach, zespołach i grupach roboczych, bo moja poprzednia aktywność w nich okazała się pomocna i popchnęła kilka tematów do przodu. I co? I nic. Te prośby są przez Warszawę odrzucane lub pozostają bez odpowiedzi. Nie, bo nie.

Argument o złej infrastrukturze jest może i częściowo słuszny w przypadku połączeń między Muszyną a Preszowem, ale totalnie upada w przypadku innego postulowanego przeze mnie połączenia: pociągu intercity na trasie Wrocław – Opole – Bohumin – Czeski Cieszyn – Żylina – Liptowski Mikulasz – Poprad Tatry, z możliwością wydłużenia do Koszyc. Na CAŁYM odcinku mamy tu nowoczesne, zmodernizowane magistrale dostosowane do 120-160 km/h. I co, tu też powiecie, że „Słowacy mają stare tory”? Tu akurat mają nowoczesne, z atrakcyjnymi trasami podróży. Liptowski Mikulasz to brama w ulubione góry Polaków mieszkających na trasie takiego pociągu – szybka przesiadka na często kursujący wygodny autobus, i jesteśmy w popularnej Dolinie Demianowskiej. Kurort Jasna i Chopok – to naprawdę atrakcje turystyczne na światowym poziomie, oblegane przez Polaków. Poprad – to brama w Wysokie Tatry, z doskonałym dojazdem nowoczesną tatrzańską elektryczką na trasie Poprad Tatry – Stary Smokowiec – Tatrzańska Łomnica / Szczyrbskie Pleso. O Słowacji słusznie można powiedzieć wiele krytycznych uwag – że ma w wielu miejscach zaniedbaną infrastrukturę, że w wielu miejscowościach turystycznych oferta jest słaba, ale akurat nie powiemy tego ani o Dolinie Demianowskiej, ani o Wysokich Tatrach. To akurat ta część Słowacji, gdzie porównanie z Alpami naprawdę nie jest na wyrost – ani pod względem wspaniałych widoków, ani możliwości narciarskich, ani też doskonałej jakości transportu publicznego, któremu Zakopane, Karpacz czy Szklarska Poręba mogłyby tylko pozazdrościć. Z Wrocławia do Popradu dojeżdżalibyśmy nowoczesnym i naprawdę szybkim pociągiem z idealnymi widokami od czeskiego Trzyńca aż po Poprad, a na dworcu w Popradzie nie trzeba nawet wychodzić z budynku i mamy rozwiązania transportowe niczym z zachodnioeuropejskich podręczników – wyjazd schodami ruchomymi lub windą na peron Tatrzańskiej Elektryczki, niczym nie ustępującej tej w szwajcarskich czy bawarskich Alpach. Architektura Starego Smokowca i Tatrzańskiej Łomnicy też przypomina alpejską, walutą jest euro, nawet powietrze jest czyste i brak tu smogu, który jest zmorą Podhala oraz polskich Beskidów i Sudetów. O co więc chodzi, skąd ten opór?

Ktoś powie – to nie takie proste, trzeba ustalić szczegóły techniczne, przepustowość, podział ról między polskim, czeskim i słowackim partnerem, skoordynować to. Jasne! Normalna sprawa, taka sama, jak w przypadku pociągów z Polski do Czech oraz z Polski przez Czechy do Austrii i Węgier. I jeszcze raz – sam w takim procesie brałem udział (przy organizacji pociągów Muszyna – Poprad), wiem jak to jest skomplikowane – i wiem też, że to wszystko jest do zrobienia. Da się to zrobić, trzeba tylko zacząć to robić.

Opór branży oraz Warszawy przed działaniami w tym kierunku jest skrajnie nielogiczny, niezrozumiały i pozbawiony podstaw merytorycznych oraz naukowych. Zwłaszcza, że wszelkie dostępne dane o ruchu turystycznym, intensywności polsko-słowackiego ruchu samochodowego, dane Flixbusa o pasażerach polsko-słowackich autobusów, badania opinii publicznej (np. sympatia Polaków do Słowacji i sympatia Słowaków do Polski) pokazują wyraźnie: to my mamy rację, a nie sceptycy.

Jakub Łoginow

Wesprzyj nasz portal i inicjatywę Polska-Słowacja-autobusy – kup ebooka Słowackie Tatry i inne góry transportem publicznym

Czytaj też: