Chociaż do doskonałości jeszcze daleko, po wielu latach starań znów da się w miarę sensownie dojechać transportem publicznym z Polski na Słowację, bez potrzeby jechania naokoło przez Republikę Czeską. Całkiem niezłą ofertę autobusów na Słowację uruchomił Flixbus, którym możemy pojechać między innymi do Popradu i Koszyc, a nawet z Krakowa i Zakopanego do Starego Smokowca. Jak informuje przewoźnik, to coś więcej niż tylko oferta sezonowa, mamy szansę na połączenia całoroczne ze Wschodnią Słowacją, bo zainteresowanie podróżami Polska-Słowacja gwałtownie rośnie.
Nowością, zaobserwowaną już wcześniej, jest trwająca od kilku lat moda na Polskę wśród Słowaków, którzy po 30 latach od upadku komunizmu nareszcie docenili nasz Gdańsk, Hel i Mazury. Nasi sąsiedzi nareszcie dostrzegli, że Polska to coś więcej niż tylko Jabłonka i zakupy w nowotarskiej hurtowni. Samorządowe autobusy i pociągi transgraniczne powstają natomiast z problemami, ale i tu można zauważyć pewien progres. Prawdziwą rewolucję przeżywa od kilku lat Wschodnia Słowacja (Kraj Koszycki i Preszowski), która najpierw doprowadziła swój lokalny transport publiczny do bardzo złego stanu (ale wciąż lepszego niż w Polsce), a teraz staje się liderem pod względem pozytywnych zmian w lokalnym zbiorkomie.
Flixbus Polska – Słowacja to coś więcej, niż dotychczasowe autokary przez Słowację na Węgry
Połączenia transportem publicznym z Polski na Słowację jeszcze kilka lat temu były towarem deficytowym. Na całym pograniczu funkcjonowało właściwie tylko jedno pewne połączenie (autobus Zakopane-Poprad firmy Strama), a i ono kursowało tylko od czerwca do października i w 2020 roku zostało zlikwidowane. Przez pewien czas w wakacje kursowały weekendowe autobusy Krynica-Bardejov, a w latach 2019-2020 samorządowa Eurolinia Tatry na trasie Bukowina Tatrzańska – Dolny Kubin, uruchomiona przez ówczesnego dyrektora departamentu transportu w Urzędzie Marszałkowskim Tomasza Warchoła (obecny prezes Kolei Małopolskich). Eurolinia została zlikwidowana po zmianie dyrektora w małopolskim Urzędzie Marszałkowskim na Michała Pierzchałę. Kolejowo było jeszcze gorzej, bo po słynnej powodzi z 2010 roku zlikwidowano popularny pociąg Warszawa – Kraków – Muszyna – Koszyce – Budapeszt i już go nie przywrócono, a kilka lat później do piachu poszło połączenie kolejowe Kraków – Żylina. Przyczyną był w dużej mierze brak marketingu transportu publicznego oraz fatalna polityka taryfowa dotycząca połączeń międzynarodowych i transgranicznych (absurdalnie wysokie ceny biletów, droższe niż za ten sam odcinek w relacji krajowej i droższe niż przejazd samochodem). Pociągi „po prostu były”, ale przewoźnik ani organizator (ministerstwa transportu z obu państw) nie prowadziły kampanii reklamowej, zachęcającej do podróży pociągiem w relacjach polsko-słowackich, co jest niezbędnym warunkiem sukcesu tego typu połączeń i standardem u przewoźników komercyjnych.
Połączenia polsko-słowackie raczej znikały niż się pojawiały, a prawie każdy nowy projekt cechowała wspólna cecha: sezonowość i rosnąca niepewność pasażerów, czy autobus kursujący dziś, na pewno będzie jeździł jeszcze za miesiąc. Dobrym tego przykładem był uruchomiony w 2017 roku autobus warszawskiego przewoźnika PKS Polonus, kursujący w letnie weekendy na trasie Warszawa – Zakopane – Stary Smokowiec – Szczyrbskie Pleso – Liptowski Mikulasz. Ludzie traktowali go jako autobus-widmo, nie wiedzieli o jego istnieniu oraz niedowierzali, czy na pewno przyjedzie, czy informacja z tabliczki na przystanku na pewno jest aktualna. Niepewność ta jest tym bardziej dotkliwa w przypadku tak długiej trasy, na której łatwo jest złapać opóźnienia, a także w ogóle na Podhalu, gdzie opóźnienia są generowane przez permanentne korki w Zakopanem i w okolicach Łysej Polany. Stoisz na przystanku gdzieś w Tatrach i czekasz o godzinie 17:00 na autobus, który według rozkładu jest jedyną szansą na powrót tego samego dnia do domu, a autobus nie przyjeżdża i nie wiesz, czy to tylko opóźnienie, czy też informacja z rozkładu jazdy jest nieaktualna. W takich przypadkach niezbędny jest właśnie marketing transportu publicznego – aplikacja typu „kiedy przyjedzie”, działająca infolinia, fanpejdż przewoźnika w mediach społecznościowych na którym można napisać i uzyskać reakcję, wreszcie – reklamy w prasie, radio i na Facebooku, potwierdzające u pasażerów świadomość funkcjonowania połączenia.
To zresztą stała cecha autobusów transgranicznych (samorządowych i komercyjnych) na polsko-słowackim pograniczu: po tym, jak doprowadzono do likwidacji połączeń i zapaści komunikacyjnej, a kolejne autobusy pojawiały się i znikały, potrzeba w zasadzie przynajmniej trzech-pięciu lat stałego kursowania nowych autobusów, by pasażerowie uwierzyli w ich trwałość i zaczęli nimi masowo jeździć. Inaczej każde nowe połączenie będzie początkowo przyjmowane z nieufnością, na zasadzie: coś niby jeździ, ale nie wiadomo, czy mu ufać, czy nie jest to tymczasowy projekt, czy z dnia na dzień nie odwołają kursów z braku odpowiedniej frekwencji lub decyzji urzędniczych – jak to zdarzało się już wielokrotnie. Doskonały przykład: PKS Polonus latem 2017, Strama latem 2020, Eurolinia Tatry zlikwidowana bez uprzedzenia w sylwestra 2020 oraz popularny Yellow Bus Nowa Huta – Łysa Polana – Palenica, który przestał kursować latem 2022. We wszystkich tych przypadkach decyzje o zaprzestaniu kursów były co prawda ogłoszone, ale praktycznie z dnia na dzień, a nie z wielomiesięcznym wyprzedzeniem.
Ze względu na powyższe, od momentu likwidacji autobusów Stramy Zakopane – Poprad oraz Eurolinii Tatry Bukowina Tatrzańska – Dolny Kubin, bliskie prawdy było stwierdzenie, że „z Polski na Słowację nic nie jeździ” – zwłaszcza poza sezonem. Wyjątek potwierdza regułę: zawsze były „jakieś” komercyjne autokary dalekobieżne z Polski przez Słowację na południe Europy, które przynajmniej teoretycznie miały jakieś przystanki na Słowacji – w Dolnym Kubinie, Rużomberku, Bańskiej Bystrzycy, Bratysławie. Przykładem był Eurolines z Warszawy przez Słowację do Wiednia czy Leo Express z Krakowa przez Słowację do Budapesztu. Trudno było jednak nazwać to sensowną ofertą jeśli chodzi o połączenia z Polski na Słowację: bilety były drogie, kursy najczęściej tylko w wybrane dni tygodnia, a przystanki pośrednie na Słowacji w dziwnych miejscach i totalnie nie do przyjęcia godzinach (na przykład o 1 w nocy lub 4 nad ranem w miejscu, z którego i tak nie było szans na pójście od razu w góry).
Co zatem się zmieniło? Otóż w 2022 roku oferta Flixbusa i słowackich autobusów lokalnych po raz pierwszy od lat jest naprawdę sensowna i dostosowana do potrzeb podróży w relacji Polska – Słowacja, a nie tylko Polska – Węgry i Polska – Austria ze Słowacją jako niechcianym krajem tranzytowym. Latem 2022 Flixbusem dojedziemy nawet z Zakopanego do Starego Smokowca i Popradu, co jest bardzo dobrą wiadomością po likwidacji autobusów Stramy Zakopane-Poprad w 2020 roku. Nie jest to jeszcze oferta na poranne wyjście w słowackie góry i powrót do Zakopanego tego samego dnia wieczorem, ale po raz pierwszy od wielu lat niezmotoryzowani Polacy mogą już olać zatłoczone Zakopane i bez żadnych kombinacji pojechać bezpośrednim, wygodnym autobusem z Warszawy czy Krakowa w Tatry Słowackie i inne słowackie góry, również te tańsze od polskich i słowackich Tatr. I nie jest to żaden ciasny bus, ale duży, komfortowy autobus. Oferty jednodniowej którą dostarczał Strama i Eurolinia Tatry wciąż nie ma (z wyjątkiem o którym za chwilę – przesiadka na Łysej Polanie), ale za to jest już sensowna oferta dojazdu w słowackie Tatry jako miejsce docelowe naszego kilkudniowego lub dłuższego urlopu.
Flixbus myśli o jesieni
Poniżej informacja na temat tegorocznych połączeń, przesłana przez biuro prasowe Flixbusa. Wygląda to całkiem imponująco.
1260 Warszawa –Kraków – Bańska Bystrzyca – Budapeszt
1262 Warszawa – Kraków – Krynica-Zdrój – Preszów – Koszyce
1363 Wrocław – Kraków – Zakopane – Poprad
876 Kraków – Bańska Bystrzyca – Budapeszt – Zagrzeb
917 Kraków – Bratysława – Wiedeń – Lublana
986 Warszawa – Kraków – Poprad – Koszyce – Budapeszt
N1227 Ryga – Kowno – Warszawa – Kraków – Żylina – Bratysława – Wiedeń
N1283 Kraków – Katowice – Brno – Bratysława – Zadar – Split
N1291 Medyka – Kraków – Żylina – Trenczyn – Trnawa – Bratysława – Wiedeń
N1293 Wrocław – Bratysława – Budapeszt
N1311 Gdynia – Toruń – Łódź – Katowice – Bańska Bystrzyca – Budapeszt
N910 Warszawa – Katowice – Bratysława – Budapeszt
N911 Kraków – Bańska Bystrzyca – Budapeszt
N986 Warszawa – Kraków – Poprad – Koszyce – Budapeszt
Większość tych linii (poza wakacyjną linią N1283 do Chorwacji) będzie operować codziennie do końca października. W okresie zimowym przewidujemy kursowanie 5 razy w tygodniu w większości przypadków, jednakże szczegółowy rozkład nadal pozostaje do ustalenia – informuje rzeczniczka polskiego oddziału spółki.
Czy przedstawione powyżej połączenia nie znikną wraz z końcem wakacji, a właściwie po trwającym do końca września sezonie turystycznym w Tatrach? Obecnie gdy wpiszemy w wyszukiwarkę Flixbusa połączenia Warszawa lub Kraków – Stary Smokowiec na sierpień, wrzesień i październik, pojawiają nam się różne sensowne opcje bez przesiadek i możemy już teraz kupić bilet, ale szukając połączeń na listopad wyświetla się komunikat „brak przejazdu w dniu: xxx”. Jaka jest tego przyczyna, czy Flixbus zawiesza autobusy na Słowację z końcem listopada? Niezupełnie. – Powodem tego jest fakt, że nadal nie otworzyliśmy w pełni naszej siatki zimowej. A ponieważ siatkę połączeń dostosowujemy zawsze do bieżącego popytu, wszystko zależało będzie od zainteresowania pasażerów. Połączenia z Krakowa do Popradu i Koszyc najprawdopodobniej pozostaną w naszej ofercie, planujemy jeździć na tych trasach przez całą zimę z nieco zmniejszoną częstotliwością – tłumaczy w odpowiedzi na nasze zapytanie prasowe Agata Kuźnia z biura prasowego Flixbusa.
Największą popularnością cieszą się Bratysława oraz Koszyce – ruch wychodzący z obu tych miast przekracza ponad połowę rezerwacji dokonywanych na trasach między Polską a Słowacją. Kolejne popularne miasta to Poprad i Bańska Bystrzyca. Jeśli chodzi o rozkład pasażerów na relacjach PL-SK, obserwujemy mniej więcej równą ilość pasażerów ze Słowacji i z Polski z niewielką przewagą Słowaków. Ogólnie rzecz biorąc, obserwujemy rosnące zainteresowanie podróżami między tymi dwoma krajami, o czym świadczy zwiększona liczba sprzedanych biletów na tych relacjach w odniesieniu do początku sezonu – informuje biuro prasowe Flixbusa.
Już nie jesteśmy tak obcy jak kiedyś. Polacy uczą się Słowacji i języka słowackiego, Słowacy odkryli polski Bałtyk i Mazury
Polacy kochają i chyba zawsze kochali Słowację, chętnie jeździliśmy w słowackie góry i na tamtejsze baseny, lubiliśmy kupować słowacki alkohol, słodycze i kofolę. Była to jednak miłość powierzchowna i nieco naiwna, a co gorsza – nieodwzajemniona. Słowację lubiliśmy, ale traktowaliśmy ją z lekceważeniem i nieco z góry. Ponadto dla wielu z nas Słowacja kończyła się tak naprawdę na górskich terenach przygranicznych, uważaliśmy że znamy ten kraj doskonale, bo wiele razy byliśmy w Popradzie i Starym Smokowcu, a jeszcze częściej jechaliśmy przez Słowację tranzytem w drodze do Austrii, Włoch lub Chorwacji.
„Nieznany sąsiad” – taki tytuł ma wydana w 2021 roku książka o Słowacji, będąca jak dotychczas najpełniejszym kompendium wiedzy o tym kraju. „Nieznany sąsiad – już sam tytuł tej książki o Słowacji może się wydać dość zagadkowy. Jak to nieznany, przecież któż z nas nie był w słowackich Tatrach lub nie przejeżdżał choć raz przez Słowację, jadąc tranzytem na Węgry, do Austrii, Chorwacji lub Włoch? Bliski język, podobna do naszej kultura, podobne doświadczenie komunizmu i transformacji – wielu z nas wydaje się, że wiemy o Słowacji wszystko i nie potrzebujemy tego typu książki. Skąd zatem pomysł, by ją napisać i dla kogo jest ta publikacja?
Otóż podstawowym problemem naszego stosunku do Słowacji jest właśnie opisane wyżej przekonanie, że ze względu na podobieństwo językowe i liczne wyjazdy turystyczne, nie potrzebujemy się w temacie słowackim dokształcać. Co innego Niemcy, Rosja, Ukraina, polityka wschodnia – to tak, powstają na ten temat setki szczegółowych analiz, gdyż są to kraje tak inne i odmienne od Polski, że wymagają dokładnego rozeznania, dokładniejszych studiów. W rzeczywistości jednak Słowacja również należy do takich nieznanych nam w szczegółach państw, które gdy się im głębiej przyjrzeć, zaskakują i dostarczają wielu inspiracji.” – czytamy w opisie książki.
„Nieznany sąsiad” sprzedał się w setkach egzemplarzy, podobnie zresztą jak Podręcznik języka słowackiego tego samego autora. Wiedzę o Słowacji stale propaguje bardzo aktywna na Facebooku Inicjatywa obywatelska „Polska-Słowacja-autobusy”, która nie pozwala Małopolanom i nie tylko zapomnieć, że sto kilometrów od Krakowa jest inne państwo, o którym warto coś więcej wiedzieć, niż tylko to, że są tam góry i pasą się owce. Słowacja została przedstawiona w książce w inny sposób, niż w większości przewodników – nie przez pryzmat gór, ale jako kraj posiadający swoje aspiracje, politykę zagraniczną i gospodarkę, wcale nie opartą o turystykę lecz o przemysł, którego centrum wcale nie leży w Starym Smokowcu. Taka facebookowa promocja polsko-słowackiej współpracy i pogłębiania wiedzy może się czasem wydać zbyt nachalna, ale przyniosła skutek. Podobne działania prowadziły też setki innych osób, w tym coraz większa liczba Słowaków mieszkających w Polsce oraz Polaków na Słowacji. To również dzięki tym działaniom, prowadzonym konsekwentnie od wielu lat, nasz stosunek do Słowacji zmienił się z powierzchownego na bardziej dogłębny i świadomy, przestaliśmy postrzegać sąsiada jedynie przez pryzmat gór i basenów, a kilka tysięcy Polaków tylko w ostatnich latach uczyło się języka słowackiego, zamiast jak jeszcze 10 lat temu zakładać, że i tak się dogadamy, a język słowacki jest „śmieszny”.
Jeszcze większe zmiany zaszły w stosunku Słowaków do Polski – jeszcze 10 lat temu kojarzono nas głównie z „zatrutym jedzeniem” i „polskim cwaniactwem”, a znajomość Polski ograniczała się do wyjazdów zakupowych na pogranicze – do Jabłonki, Nowego Targu, w porywach do Krakowa i Bielska-Białej. Słowacy traktowali nas z wyższością i lekceważeniem, jako biedniejszy i zacofany kraj, atrakcyjny jedynie dzięki tańszym cenom w sklepie lub hurtowni. I znów – dziesiątki artykułów prasowych o Polsce m.in. w opiniotwórczym słowackim Denniku N, bezpłatne internetowe kursy języka polskiego dla Słowaków, aktywne propolskie działania na Facebooku, nie pozwalające mieszkańcom słowackiej Orawy i Spisza zapomnieć, że świat nie kończy się na pobliskiej granicy. Kropla drąży skałę, te działania również przyczyniły się do zmian w postrzeganiu Polski wśród Słowaków, w modzie na polską Północ (wcześniej totalnie nieznaną), a co za tym idzie – w rosnącym popycie na podróże Słowaków do Polski, o których wspomina Flixbus.
Już teraz jest więcej autobusów z Łysej Polany do Popradu. W najbliższej kadencji samorządu szansa na wysyp polsko-słowackich autobusów i pociągów transgranicznych
Co dalej? Pod koniec października odbędą się na Słowacji wybory lokalne i regionalne, dzięki którym może dojść do zmiany władzy w graniczącym z Polską Kraju Żylińskim. Nieprzychylną autobusom transgranicznym żupankę Erikę Jurinovą ma szansę zastąpić Igor Janckulik (KDH), który publicznie deklarował, że w razie zwycięstwa będzie rozwijać polsko-słowackie autobusy samorządowe. Jeśli wygra, jest szansa na powrót sprawdzonej Eurolinii Tatry w wariancie z 2020 roku, a więc w formule bezpośredniego autobusu z Bukowiny Tatrzańskiej, przez Kościelisko, Suchą Horę, Oravice i Zuberec do popularnej słowackiej Doliny Rohackiej (Chata Zverovka, parking Roháče-Spálená). Igor Janckulik jest w propolskich deklaracjach wiarygodny, bo już wcześniej jako poseł wspierał ideę autobusów transgranicznych. Natomiast ponowne zwycięstwo Eriky Jurinowej oznaczać będzie stagnację – maksimum na co możemy liczyć, to obecne absurdalnie zaplanowane połączenia z przesiadką pośrodku pola na granicy, omijające słowackie Tatry, plus być może nowe tego typu połączenie na trasie Trstena – Chyżne granica. Choć i to jest lepsze, niż nic, aczkolwiek przydatność aktualnie funkcjonującego połączenia „transgranicznego” z przesiadką pośrodku niczego jest znikoma.
O innych kandydatach nic w tym momencie nie możemy powiedzieć, jedno jest pewne – gorzej w relacjach z Polską niż za Eriky Jurinovej raczej być nie może, bo obecne relacje krakowsko-żylińskie są praktycznie żadne. Szefowa Kraju Żylińskiego podczas pięcioletniej kadencji ani razu nie odwiedziła z oficjalną wizytą Krakowa, a marszałek Witold Kozłowski ani razu nie był z oficjalną wizytą w Żylinie, stolicy sąsiedniego regionu. Choćby to świadczy o tym, że w relacjach między dwoma sąsiednimi regionami coś nie gra, a likwidacja Eurolinii Tatry w Sylwestra 2020 jest tego najlepszym przejawem.
Z kolei w sąsiednim Kraju Preszowskim, obejmującym m.in. Poprad oraz słowackie Tatry Wysokie i Bielskie, dobrymi wiadomościami dla autobusów transgranicznych byłoby zwycięstwo obecnego żupana Milana Majerskiego (KDH), który rozpoczął w 2019 roku prawdziwą transportową rewolucję, stawiając na uatrakcyjnienie transportu publicznego. Efekty już widać – wzmocnienie kursów lokalnych autobusów, nowoczesny tabor w miejsce starych gruchotów, integracja taryfowa, integracja autobusów z koleją, profesjonalnie robiony marketing transportu publicznego, a także – plan transportowy zakładający uruchomienie autobusów transgranicznych do Polski, o co wnioskowała inicjatywa obywatelska Polska-Słowacja-autobusy. Pierwsze połączenia transgraniczne (do Krynicy) miały szansę powstać już w te wakacje, ale nastąpił obsuw. Obecna ekipa jest jednak zdeterminowana, by połączenia transgraniczne z Małopolską i Podkarpaciem powstały, pytanie jedynie, kto wygra jesienne wybory i czy nadal będzie poparcie polityczne dla tych działań w Preszowie i Koszycach.
Jeśli chodzi o wzmocnienia, dla relacji transgranicznych najważniejszą zmianą są częściej jeżdżące autobusy na trasie Lysá Poľana – Starý Smokovec – Poprad. Ukrócono nareszcie praktykę nie wydawania biletów na Łysej Polanie Polakom, czego efektem była statystycznie niższa frekwencja i w konsekwencji kolejne cięcia połączeń w latach 2000 – 2018. Kierowcom płacono wcześniej grosze, a ci dorabiali sobie w ten sposób. Teraz są kamerki uniemożliwiające ten proceder, nowoczesne autobusy w nowym lepszym takcie, wprowadzana jest możliwość płatności kartą. Autobusy uruchomiono też w końcu na trasie Szczyrbskie Pleso – Podbańskie – Liptowski Mikulasz, co było jednym z najważniejszych postulatów Inicjatywy Obywatelskiej „Polska-Słowacja-autobusy”. Co prawda nie jest ich zbyt wiele, ale do niedawna na tym odcinku nie jeździło absolutnie nic. A dziś nareszcie da się dojechać autobusem na szlak prowadzący od słowackiej strony na Bystrą (najwyższy szczyt całych Tatr Zachodnich), Kasprowy Wierch oraz Krywań (Tri studničky). Pojawiła się też latem możliwość powrotu do Polski, gdy wyjdziemy lub wyjedziemy kolejką na Kasprowy Wierch i zejdziemy na słowacką stronę do malowniczej Liptowskiej Doliny Cichej, o ile zdążymy na autobus odjeżdżający z Podbańskiej o 15:57. Do Szczyrbskiego Plesa dojeżdżamy o 16:15, tam mamy godzinę i czterdzieści pięć minut, potem jedziemy elektryczką i autobusem i na Łysej Polanie jesteśmy o 20:08, a więc latem złapiemy jeszcze busa do Zakopanego. Nie jest to idealne połączenie, ale raczej dobry początek, bo jeszcze kilka lat temu po zejściu z Kasprowego Doliną Cichą na przystanku mogliśmy co najwyżej pocałować słupek.
Jakub Łoginow
Interesujesz się Słowacją? Kup nasze ebooki: Podręcznik języka słowackiego oraz objęta aktualnie mega promocją (9,99 zł zamiast 36 zł) książka Nieznany sąsiad. Podręcznik współpracy polsko-słowackiej