Roztocze – atrakcje polsko-ukraińskiego pogranicza

Istniejąca od ponad 60 lat granica polsko-ukraińska podzieliła tereny, które rozwijały się wspólnie przez całą historię. Dla turystów zainteresowanych jedną z jej stron niezwykle interesujące byłoby dotarcie do obiektów turystycznych, które znalazły się po przeciwnej stronie. Problemy w jej przekraczaniu praktycznie to uniemożliwiają. Gdyby pokonanie granicy byłoby łatwiejsze – szczególnie gdyby możliwy byłby przejazd rowerem, na rolkach bądź pieszo – oferta turystyczna pogranicza polsko-ukraińskiego byłaby znacznie atrakcyjniejsza. A agroturystyka to znacznie przyjemniejszy biznes niż przemyt.




Ilustracją dla takiej sytuacji może być Roztocze Wschodnie – kraina rozciągająca się od Kraśnika do Lwowa, w połowie przecięta granicą. Polska strona Roztocza cieszy się coraz większym zainteresowaniem – głównie ze względu na atrakcje związane z dawnym wielokulturowym charakterem (cerkwie, synagogi, kościoły), pozostałości po II wojnie światowej (umocnienia linii Mołotowa) oraz środowisko przyrodnicze. Jednak dopiero gdy dostępne będą zabytki części ukraińskiej, Roztocze będzie można podziwiać w pełni.
Najcenniejszymi zabytkami Roztocza są drewniane cerkwie – najstarsze z nich zostały wybudowane w XVI wieku. Na ukończeniu jest procedura wpisania części z nich na listę UNESCO. Radruż (zespół cerkiewny z 1583 r.) leżący po stronie polskiej odwiedzany jest rocznie przez kilkanaście tysięcy turystów, kilka tysięcy przyjeżdża do Gorajca (wybudowana w 1586 r.). Dla osób, które urzekła drewnianej architektury sakralnej oraz piękno cerkiewnych ikonostasów prezentowanych nie w muzeach, a w naturalnym otoczeniu, naturalnym dopełnieniem wycieczki po Roztoczu – czy też powodem przez który przyjechali by na nie ponownie – byłaby wyprawa do Potylicza (15 km od Radruża, 27 km od przejścia granicznego). Znajduje się tam najlepiej zachowana i robiąca największe wrażenie spośród roztoczańskich świątyń Cerkiew pw. św Ducha. Niestety, dziś odwiedzenie Potylicza wymaga zaplanowania całodziennej wyprawy przez turystę posiadającego samochód i jest praktycznie niemożliwa dla osób chcących poruszać się komunikacją publiczną.

Fani militariów często odwiedzają położony na Roztoczu pas Raworuskiego Rejonu Umocnionego – fragment tzw. linii Mołotowa. Jak sama nazwa wskazuje, część z tych, interesujących do eksploracji bunkrów, znajduje się na Ukrainie – w okolicach Rawy Ruskiej. Jest to kolejna atrakcja, która mogłaby przyciągać polskich turystów na stronę ukraińską.

Dalej trzeba wymienić także pięknie położony monaster w Krechowie ze skalnymi grotami, w których mieszkali mnisi. Istnieje także zagadkowy monaster w Stradczu (270 metrów podziemnych przejść). Z pewnością najciekawszym z miasteczek w okolicy jest Żółkiew – dawna siedziba Żółkiewskiego i Sobieskich, budowana na wzór Zamościa. Żółkiew z pięknym Rynkiem, kilkoma majestatycznymi świątyniami i piękną, choć zrujnowaną synagogą może być alternatywą dla osób, które tymże Zamościem już się znudziły. Po stronie polskiej oprócz wymienionych atrakcji znajduje się także Muzeum Obozu Zagłady w Bełżcu (niezwykłe rozwiązanie architektoniczne) oraz urocze, ciche uzdrowisko w Horyńcu, które mogłyby zainteresować turystów z Ukrainy. Także rozwijająca się oferta kulturalna na Roztoczu (festiwale w Narolu, Gorajcu, wiele zamojskich imprez) już ściąga pewną ilość młodych ludzi ze Lwowa i okolic.

Jednak coś, co teoretycznie mogłoby dość dobrze funkcjonować i wzbogacić ofertę turystyczną Roztocza jest bezwzględnie hamowane przez granicę. By turystyka transgraniczna rozwijała się – a nie ograniczała tylko do wypadów do Lwowa – potrzebna byłaby gęsta sieć przejść granicznych. Co niezbędne, musiałyby to by przejścia z możliwością przekroczenia ich przed wszystkim rowerem (dziś najbliższe takie przejście to Medyka 90 km od granicy Roztocza). Teren ten jest odpowiedni do wycieczek rowerowych. Najlepiej, gdyby takie punkty graniczne znajdowały się w odległości 15-25 kilometrów – tak by jednego dnia można było powrócić do kraju i miejsca, w którym turysta wynajął nocleg. O takiej sytuacji można marzyć – jednak nawet istniejąca infrastruktura przejść granicznych – czyli na Roztoczu i w okolicy Hrebenne-Rawa Ruska i powstające Budomierz-Hruszów – byłaby wystarczająca, gdyby możliwe byłoby pokonanie ich innym sposobem niż wyłącznie samochodem. Rozwijająca się i teraz turystyka dostałaby nowy impuls do rozwoju. A cóż innego będzie mogło odciągnąć mieszkańców pogranicza od przemytu, ze względu na który nie da się przejechać granicy, jeśli nie skuteczne i przyjemne źródło legalnego zarobku?

Maciej Piotrowski




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *