Nie masz samochodu, mieszkasz lub nocujesz na Podhalu (Zakopane, Kościelisko, Poronin, Witów, Chochołów, Bukowina Tatrzańska) i chcesz zrobić wycieczkę górską na Wielki Chocz w jeden dzień? To jak najbardziej możliwe! Kursy autobusu transgranicznego Kolei Małopolskich do Trsteny są tak skoordynowane z autobusami z Trsteny do Rużomberku, żeby dało się zrobić bez pośpiechu wycieczkę ze wsi Valaska Dubova na Wielki Chocz i z powrotem i z zapasem czasowym wrócić komunikacją publiczną do Zakopanego lub innej miejscowości na Podhalu. Przewyższenie to prawie 1000 metrów, na szlaku pusto, a wrażenia i widoki lepsze, niż z wielu tatrzańskich szczytów.
Czym jest Wielki Chocz? To kultowa góra o alpejskim (tatrzańskim) charakterze, na przedłużeniu słowackich Tatr Zachodnich, ale już poza Tatrami. Jego wysokość to 1611 metrów nad poziomem morza – czyli całkiem sporo, tyle co wiele porządnych tatrzańskich szczytów. Wieś Valaská Dubová, z której startujemy (choć można też z innych miejsc) leży na wysokości 640 metrów, zatem jak łatwo policzyć, podczas wycieczki pokonujemy prawie 1000 metrów przewyższenia. To mniej więcej tyle, ile podczas wejścia z Kuźnic na Kasprowy Wierch lub Czerwone Wierchy. Okoliczne miasta leżą jeszcze niżej – Dolny Kubin na wysokości 507 metrów, Rużomberok – 494 metry. To sprawia, że Wielki Chocz, wraz z całym niewielkim pasmem Gór Choczańskich (Chočské vrchy) dominuje nad otoczeniem i rozpościera się stąd przepiękny, unikalny widok na całą Orawę, Liptów, Podhale, Tatry a nawet Spisz. Widzimy stąd od zachodu całe pasmo Tatr, jak na dłoni, z niecodziennego i fascynującego ujęcia. Zarówno słowackie i polskie Tatry Zachodnie, jak i Tatry Wysokie, wraz z okolicami Popradu. Ze szczytu rozpościera się również przepiękny widok na inne pasma górskie: Małą Fatrę, Babią Górę, Gorce, Orawskie Wierchy, Skoruszyńskie Wierchy, Wielką Fatrę i Tatry Niżne. To sprawia, że góra przyciąga prawdziwych miłośników górskich wędrówek z całej Słowacji, przez cały rok, również zimą. Wśród Polaków jest niemal nieznana, z wyjątkiem największych pasjonatów – leży bowiem na uboczu, z dala od popularnych miejsc takich jak Zakopane, Kościelisko, Morskie Oko czy Stary Smokowiec. Nie ma tu masowej turystyki ani patologicznych zjawisk, a jeżeli kogoś spotkamy na szlaku, będą to prawdziwi, wartościowi miłośnicy gór, z którymi można porozmawiać i może się zaprzyjaźnić.
Wielki Chocz fascynuje także ze względu na jego charakterystyczny, piramidalny kształt, widoczny z daleka, zwłaszcza z Dolnego Kubina i okolic. To kolejna góra z charakterem, podobnie jak Osobita czy Siwy Wierch.
Wielki Chocz jest też znanym na Słowacji szczytem, na który Słowacy wychodzą na wschód Słońca. Przeżycie jest niesamowite, a szlak na tyle łatwy i bezpieczny, że spokojnie można go pokonać również nocą, przy świetle gwiazd i księżyca oraz oczywiście latarki. Niektórzy wychodzą około 2 w nocy z Valaskiej Dubovej, inni idą wieczorem i nocują w kolibie (szałasie) na polanie pod szczytem, a na sam szczyt wychodzą na godzinę przed wschodem Słońca. Zaletą Wielkiego Chocza w porównaniu z Tatrami jest to, że leży poza parkiem narodowym, zatem nie obowiązują tu tak ścisłe regulacje i zakazy, jak na terenie TANAP-u lub TPN-u. Nie oznacza to jednak, że Wielki Chocz nie podlega ochronie przyrodniczej. W szczytowych partiach jest ustanowiony rezerwat przyrody, a pozostały obszar Gór Choczańskich również jest objęty różnymi poziomami ochrony przyrody. Na Słowacji obowiązuje strefowanie form ochrony przyrody, kraj jest podzielony na pięć stref o różnych zasadach i restrykcjach, przy czym poziom 1 to zwykłe tereny zurbanizowane (miasta, wsie), poziom 2-3 to ochrona krajobrazowa, poziom 4 odpowiada zasadom naszych parków narodowych i rezerwatów poza ścisłą ochroną, a poziom 5 to ochrona ścisła, najwyższa, bez ingerencji człowieka. Więcej na ten temat można przeczytać w książce „Nieznany sąsiad. Podręcznik współpracy polsko-słowackiej”. Co z tego wynika w praktyce? W skrócie – w Górach Choczańskich należy chodzić po szlakach turystycznych, których zresztą jest całkiem sporo i nie ma potrzeby schodzić ze szlaku. Nie ma opłat za wstęp do parku, bo nie ma parku. Ale najważniejsza informacja – nie obowiązuje tu zimowe zamknięcie szlaków turystycznych, które jest zmorą turystów w Tatrach Słowackich. Słowackie szlaki tatrzańskie są zamknięte od 1 listopada do 31 maja. Gór Choczańskich te zasady nie obowiązują – szlaki są tu otwarte przez cały rok, na Wielki Chocz lub do Doliny Kwaczańskiej możemy się spokojnie wybrać również w listopadzie, grudniu lub zimą, a także w maju czy kwietniu, gdy szlaki w Tatrach są zamknięte.
I jak najbardziej ma to sens. Szlak na Wielki Chocz, mimo wysokiego przewyższenia sięgającego prawie tysiąca metrów, jest co prawda kondycyjnie wymagający (w końcu musimy się wspiąć tak wysoko), ale bezpieczny. Nie ma tu eksponowanych miejsc i przepaści jak na Rohaczach, Orlej Perci lub Świnicy, choć w szczytowym odcinku oczywiście trzeba uważać (ale uważać trzeba również na Nosalu czy Sarniej Skale). Pod względem trudności i ekspozycji wyjście na Wielki Chocz można porównać do wyjścia na Kasprowy Wierch i Czerwone Wierchy. Jest wysoko, ale bezpiecznie, dlatego Wielki Chocz spokojnie można polecić osobom mniej obeznanym z górami, choć oczywiście nie tym, którzy idą pierwszy raz (zacznijcie od jakiejś dolinki). Ponadto nie ma tu aż tak zmiennej pogody i niekorzystnych warunków atmosferycznych, jakie są standardem w Tatrach czy na Babiej Górze, gdzie w ciągu godziny pogoda może się całkowicie zmienić i z 20-stopniowego słonecznego dnia zamienić się w temperaturę bliską zeru, z burzą, nawałnicą i gradem oraz brakiem widoczności. Oczywiście na Choczu, jak wszędzie, również trzeba mieć respekt do gór i odpowiednie przygotowanie, tu również może nas zastać deszcz i burza, tu również warto mieć wykupione ubezpieczenie górskie, ale Chocz nie ma opinii góry niebezpiecznej i zmiennej, inaczej niż na przykład Babia Góra.
Jak zaplanować wycieczkę? Na Wielki Chocz można wejść z kilku stron, w tym również bezpośrednio z miasta Rużomberok, ale osobiście polecam start we wsi Valaská Dubová. Droga na szczyt zajmuje niecałe 3 godziny, a zejście zaledwie godzinę. Doliczając do tego dodatkową godzinę zapasu (aby posiedzieć na szczycie i polanie pod szczytem), daje nam to 5 godzin na całą wycieczkę. A to oznacza, że Wielki Chocz spokojnie zrobimy w jeden dzień, startując przed 6 rano autobusem transgranicznym z Zakopanego lub innego miejsca na Podhalu i koło 20 będąc z powrotem w Zakopanem (lub Kościelisku, Poroninie, Bukowinie Tatrzańskiej).
Rozkłady jazdy oczywiście mogą się zmieniać, a słowackie autobusy inaczej kursują w dni powszednie, a inaczej w soboty i niedziele, weźcie to pod uwagę. Dlatego przed wycieczką sprawdźcie wszystko w słowackiej wyszukiwarce www.cp.sk, wpisując w polu odkiaľ (skąd): Zakopane (lub Kościelisko itp.) i w polu Kam (dokąd) Valaská Dubová, tak samo połączenie powrotne. Wyszukiwarka poda wam całą trasę, włącznie z przesiadką w Trstenie.
Co ważne, mimo że Valaská Dubová jest dość daleko, do wsi dojedziemy zazwyczaj bezpośrednim autobusem z Trsteny, zatem jadąc z Zakopanego, Kościeliska, czy nawet Poronina i Bukowiny Tatrzańskiej, czeka nas tylko jedna przesiadka. Jak to możliwe? Otóż Valaská Dubová, mimo że sama w sobie jest małą wsią, leży na ważnej lokalnej trasie łączącej Orawę z Liptowem, a konkretnie Trstenę i Dolny Kubin z Rużomberkiem i Liptowskim Mikulaszem. Trstena, jak wiemy, jest ważnym lokalnym węzłem transportowym dla Orawy, sama w sobie nie jest duża, ale leży skrajnie na północy Orawy i całej Słowacji – dalej na północ jest już tylko Polska. Dlatego to tu kończy się wiele lokalnych bezpośrednich połączeń autobusowych, również do sąsiedniego Liptowa. Z kolei Rużomberok to całkiem duże jak na Słowację miasto powiatowe (26 tysięcy mieszkańców), jeden z centrów Liptowa, wręcz miasto akademickie (choć tutejsze uczelnie mają złą sławę), ważny ośrodek przemysłowy i przede wszystkim – węzeł transportowy. Przez Rużomberok biegnie główna magistrala kolejowa Bratysława – Koszyce i Praga – Koszyce i zatrzymują się tu wszystkie pociągi pospieszne (rýchliky) do Bratysławy, Koszyc, Pragi, a nawet Wiednia. Nic dziwnego, że z Trsteny przez Dolny Kubin, Valaską Dubovą do Rużomberku jeździ całkiem sporo bezpośrednich autobusów, dzięki czemu możemy tu dojechać z Podhala (i wrócić) z tylko jedną przesiadką.
Jak to wygląda stanem na sierpień 2024 roku? Otóż całkiem nieźle, pod warunkiem że jedziemy w dzień powszedni. Wyjeżdżamy z Zakopanego autobusem Kolei Małopolskich o 5:51, w Trstenie jesteśmy o 6:48 i od razu o 6:53 mamy autobus do Valaskiej Dubovej (kierunek – Rużomberok). Pięć minut na przesiadkę. W Valaskiej Dubovej jesteśmy o 8:11, cały dzień przed nami. Oczywiście pojawia się pytanie, czy nasz autobus się nie spóźni ze względu na korki. Drugi kurs o 9:35 rzeczywiście często stoi w korkach, ale o 5 rano jeszcze tych korków nie ma (choć niczego nie można wykluczyć). Gdybyśmy jednak na autobus o 6:53 nie zdążyli, kolejny z Trsteny do Rużomberka przez Valaską Dubovą jest o 8:50 (ten autobus kursuje też w weekendy), na miejscu jesteśmy o 10:16. W Trstenie musimy trochę poczekać, trudno, można iść na kawę, do sklepu, pospacerować po miasteczku. Nawet wychodząc na szlak o 10:30 i schodząc do wioski pięć godzin później, o 15:30, spokojnie zdążymy na autobus powrotny.
Autobus powrotny z Valaskiej Dubovej do Trsteny mamy o 16:32 (ale uwaga – tylko w dni powszednie!). Czyli mamy jeszcze co najmniej godzinę zapasu, a i to licząc godzinny odpoczynek na szczycie Chocza (lub gdzieś po drodze na szlaku). Do Trsteny przyjeżdżamy o 18:02 i o 18:55 odjeżdża nasz transgraniczny autobus Kolei Małopolskich do Zakopanego. Czyli spokojnie mamy zapas na przesiadkę, na pewno zdążymy. W Zakopanem na dworcu autobusowym jesteśmy o 19:51 (Poronin 20:03, Bukowina Tatrzańska 20:18). Idealne i bezpieczne połączenie! W weekendy jest trochę trudniej, musimy wyjechać z Valaskiej Dubovej o 15:25 do Dolnego Kubina, tam przesiąść się na pociąg do Trsteny i dopiero stamtąd na autobus (szczegóły znajdziecie na www.cp.sk).
Przyjeżdżamy do Valaskiej Dubovej i co dalej? Co to w ogóle za wieś? Ma ponad 700 mieszkańców i jest spokojną, bardzo sympatyczną miejscowością, w której zaskoczy was ład przestrzenny i dobra urbanistyka. Jest położona pośród wysokich gór i można mieć trochę wrażenie, że na końcu świata, ale w takim pozytywnym sensie. Z drugiej strony, od wieków leżała na głównym transkarpackim szlaku – z Liptowa na Orawę, z Węgier do Polski. Znajduje się tu karczma, w której według tradycji schwytano w 1713 roku słynnego zbójnika Juraja Jánošíka, chociaż w rzeczywistości schwytano go w Liptowskim Mikulaszu.
We wsi jest kilka zabytków, w tym neoromański kościół katolicki. W centrum wsi znajdziemy również pensjonat, restaurację i karczmę, dlatego jest duża szansa, że po zejściu z Chocza, czekając na autobus będziemy mogli coś zjeść i napić się kofoli lub piwa.
Autobus w drodze do Rużomberka zbacza z głównej szosy i zajeżdża do centrum wsi. Nie da się tu zgubić i łatwo też znajdziemy szlak na Wielki Chocz. Początkowo idziemy przez las, w tym również charakterystycznym żlebem pośród wapiennych skał, po jakimś czasie wychodzimy na polanę pod Wielkim Choczem, gdzie krzyżują się szlaki turystyczne. Znajduje się tu koliba (szałas) o wdzięcznej nazwie Hotel Choč, gdyż wielu turystów nocuje tu na dziko, zwłaszcza przed wejściem na wschód Słońca lub po prostu podczas wycieczki. To jest właśnie fajne w Górach Choczańskich, a także w górach wschodniej Słowacji – ta możliwość swobodnego nocowania gdzieś w szałasie czy namiocie, bez tłumów masowych turystów, rozpalenia ogniska, nie wydawania ogromnych pieniędzy na noclegi w drogich hotelach – oczywiście z poszanowaniem przyrody i respektem do gór.
Z polany na szczyt Chocza idziemy jakąś godzinę. Początkowo przez las, później już wspinając się wśród skał i kosodrzewiny. Ze szczytu rozpościerają się piękne widoki na całą okolicę. Wrażenia są niesamowite – możemy się tu poczuć jak w Tatrach, Alpach, Bieszczadach czy Karpatach Ukraińskich, to samo zresztą można powiedzieć o sąsiednim paśmie Małej Fatry. Podobnie jak Tatry, Wielki Chocz i szczyty Małej Fatry są górami o charakterze alpejskim – wysokimi, skalistymi, zupełnie inna liga, niż Beskidy, Gorce czy nawet Sudety. Równocześnie jednak bezkres gór i oddalenie od dużych miast czy ośrodków turystycznych typu Zakopane, Wisła i Poprad pozwala nam poczuć się tu jak w bieszczadzkich połoninach lub ukraińskich czy rumuńskich Karpatach, poczuć tę prawdziwą górską wolność, o którą tak trudno na zatłoczonych tatrzańskich szlakach.
Wielki Chocz to nie jedyna atrakcja Gór Choczańskich, choć samo pasmo górskie jest niewielkie. W Górach Choczańskich popularne są również położone bliżej Tatr i Zuberca doliny: Kwaczańska i Prosiecka. Słowacy, w tym mieszkańcy Orawy, lubią tam chodzić poza sezonem, kiedy szlaki w Tatrach są zamknięte. O obu dolinach bez problemu znajdą Państwo informacje w ogólnodostępnych serwisach, również w języku polskim.