PiS w jedną noc zniszczył autobus transgraniczny, nad którym pracowano 6 lat. Podpisz petycję by go przywrócić, a 15 października zagłosuj w wyborach

Dwanaście lat starań i zwalczania podejścia „nie da się stworzyć transgranicznej komunikacji publicznej” (2004-2016), a następnie aż sześć lat prac nad samorządowym autobusem transgranicznym, który w końcu tego lata połączył Zakopane ze słowacką Orawą. Autobus zaczął kursować 1 sierpnia i rozpoczęły się mozolne starania o zbudowanie wśród mieszkańców i turystów zaufania do transgranicznego transportu publicznego, o co nie jest łatwo po trzech dziesięcioleciach wykluczenia transportowego. Trzeba przekonać ludzi, że teraz to wykluczenie się już skończyło, autobus zostaje na stałe i można zrezygnować z auta, bo autobus na pewno przyjedzie na przystanek i pojedzie zgodnie z rozkładem jazdy, nawet gdyby miała być niska frekwencja czy trudne warunki atmosferyczne. Nie minęły nawet trzy miesiące od reaktywacji połączeń i… te wszystkie dwudziestoletnie wysiłki zostały zniszczone przez PiS w jedną noc, nieprzemyślaną decyzją o nagłym całkowitym zamknięciu granicy. Tyle wysiłków, starań, przekonywania ludności że autobus jest niezawodny i na pewno przyjedzie na przystanek… i bez żadnego uprzedzenia po prostu nie przyjechał. Tej straty zaufania do zbiorkomu już NIGDY nie uda się przywrócić i „podziękować” za to można Prawu i Sprawiedliwości.

O co chodzi? Jak pamiętamy, kilka tygodni temu Polską wstrząsnęła afera wizowa. Jak się okazało, za przyzwoleniem prominentnych polityków PiS handlowano wizami za łapówki, w efekcie do Polski i przez Polskę do Europy przyjechało kilkaset tysięcy nielegalnych imigrantów. Równocześnie od lat funkcjonował tak zwany „bałkański szlak” imigracji. Problemu by nie było, gdyby skuteczniej realizowano unijną politykę rozszerzenia, której Polska powinna być głównym orędownikiem. Tak się jednak nie stało, w kwestii wspierania wysiłków eurointegracyjnych państw Bałkanów Zachodnich (w tym Serbii, Macedonii Północnej i Albanii) Polska za rządów PiS nie zrobiła prawie nic. W przeszłości unijnym ekspertem od Bałkanów Zachodnich była Słowacja, która przy współpracy z Polską mogłaby w tej kwestii zrobić naprawdę duże postępy. PiS nie był jednak taką współpracą ze Słowacją zainteresowany. W Polsce jest kilku ekspertów od Słowacji oraz od Serbii i innych krajów bałkańskich, w państwie PiS ich kompetencje są jednak całkowicie lekceważone i niewykorzystywane. Nie zrobiono nic by tę współpracę z Bałkanami zbudować i tym samym zapobiec powstaniu nielegalnego szlaki imigracji, a równocześnie odciągnąć Serbię od Rosji – co jest trudne, ale nie jest niemożliwe, gdy się prowadzi jakąkolwiek politykę w tym zakresie.

Efektem tych zaniedbań był spadek poparcia dla PiS, który na ostatniej prostej przed wyborami postanowił „przypomnieć sobie” o problemie i zaczął go rozwiązywać po swojemu – siłowo, na pokaz, niszcząc przy okazji życie ludziom zaangażowanym we współpracę transgraniczną oraz przygraniczne biznesy. Z dnia na dzień postanowiono zawiesić funkcjonowanie układu z Schengen i wprowadzić kontrole paszportowe na granicy ze Słowacją. To samo w sobie nie jest kontrowersyjne – taką procedurę przewiduje kodeks Schengen, po odpowiednim poinformowaniu Brukseli i państw członkowskich. Należy to jednak zrobić z odpowiednim wyprzedzeniem, czego PiS nie dotrzymał. Brakowało bowiem przesłanki uzasadniającej działanie w trybie nagłym – problem migracji nie pojawił się z dnia na dzień np. wskutek wybuchu konfliktu zbrojnego lub klęski żywiołowej, ale miał charakter długotrwały, a rząd PiS wiedział o nim dużo wcześniej. Należało zatem zastosować dwutygodniowy okres powiadomienia o takim zamiarze, co robi w takich sytuacjach każdy normalny demokratyczny rząd szanujący swoich obywateli i zagranicznych partnerów.

Jednak to nie kontrole paszportowe są tu problemem – gdyby PiS po prostu wprowadził obowiązek okazania paszportu lub dowodu na istniejących drogowych i pieszych przejściach granicznych, których przed wejściem do UE było ponad 50, nie byłoby w tym nic problematycznego. Dokumenty i tak trzeba nosić ze sobą, po prostu podczas przejazdu autobusem z Zakopanego do Trsteny autobus musiałby się na trzy-pięć minut zatrzymać, policjant lub żołnierz sprawdziłby dowody, skontrolowałby czy w bagażniku nie ma imigrantów i autobus pojechałby dalej. Tak samo samochody osobowe. Byłaby to po prostu pewna tymczasowa niedogodność, być może trzeba byłoby 10-15 minut poczekać, do przeżycia.

Dokładnie tak to funkcjonuje na każdej innej granicy wewnętrznej UE, gdzie tymczasowo z różnych powodów przywracano kontrole. Dzień dobry, poproszę dokumenty, dziękuję, miłej podróży. Tak jest na granicy niemiecko-polskiej, austriacko-słowackiej, słowacko-węgierskiej, słowacko-czeskiej czy austriacko-niemieckiej. Nikt nie rujnuje funkcjonujących tam autobusowych połączeń transgranicznych, po prostu policjant wchodzi do autobusu, sprawdza dokumenty i pasażerowie jadą dalej.

A co zrobił PiS? Nie tylko wprowadził kontrole graniczne (co jak wspomniano nie jest problemem i nikt tego nie kwestionuje), ale… z dnia na dzień po prostu zamknął granicę. Z ponad 50 legalnych przejść granicznych funkcjonujących na granicy polsko-słowackiej, zezwolił na przekraczanie granicy tylko w 11. Na pozostałych postawił zasieki i wojsko, jak w mrocznych czasach Stanu Wojennego za generała Jaruzelskiego. Ofiarą zamknięcia przejść granicznych padło m.in. przejście w Chochołowie, przez które przejeżdżają jedyne dwie autobusowe linie transgraniczne łączące Małopolskę z Krajem Żylińskim (Zakopane – Trstena i Trstena – Termy Chochołowskie). A właściwie przejeżdżały, bo minister Kamiński z dnia na dzień te połączenia zniszczył – autobus z dnia na dzień po prostu nie przyjechał na przystanek, zniszczono zaufanie do transportu publicznego.

Zrobił to rząd, który dużo mówi o problemie wykluczenia komunikacyjnego i potrzebie jego likwidacji. Jak to wygląda w praktyce, właśnie widzimy. Pod dwudziestu latach starań przywrócono funkcjonowanie transgranicznej komunikacji publicznej, by po zaledwie dwóch miesiącach z dnia na dzień tę komunikację zniszczyć.

PiS twierdzi, że to tylko na dwa tygodnie, z możliwością przedłużenia. Być może. Ale nikt nam nie zagwarantuje, że ta sytuacja się nie powtórzy w przyszłości.

Zniszczonego zaufania do transportu publicznego nie odbudujemy już nigdy. PiS w jedną noc wyrzucił do kosza dwudziestoletni wysiłek wielu zaangażowanych ludzi, polskich i słowackich patriotów – ot tak. W tej sytuacji jakiekolwiek dalsze prace nad autobusami transgranicznymi, jeżeli Warszawa nie wyśle jakiegoś jednoznacznego sygnału, straciły sens. Nikt już nie przekona mieszkańców i turystów, że można zrezygnować z auta, bo jest niezawodny transport publiczny. Każdy będzie się bał tym transportem jeździć, nawet jak jest autobus i tak będzie jechać autem, jeśli auta nie ma to zapożyczy się, zrobi prawo jazdy i je sobie kupi, bo na autobusie zwyczajnie nie można polegać. Brawo, PiS! Podziękujemy wam za to 15 października, ale nawet to nic nie zmieni, projekt któremu poświęciliśmy 20 lat życia jest całkowicie skończony i bez szans na rozwój.

Poniżej możesz podpisać petycję za otwarcie granic:

Przywróćmy Schengen w Chochołowie i autobusy transgraniczne Kolei Małopolskich! – Petycjeonline.com


Wesprzyj nasze działania poprzez zakup ebooka:

Nieznany sąsiad. Podręcznik współpracy polsko-słowackiej

Przewodnik dla rolkarzy – Kraków, Małopolska, Słowacja

Podręcznik języka słowackiego

Podręcznik języka ukraińskiego